Życie ma barwy Świata.
Czerwień rozgrzanej złości.
Błękit nieskończonej nadziei.
Zieleń nowego początku.
Czerń żałobnej rozpaczy.
Bezkres szarego spokoju.
I biel ogromnej pustki
.
Życie ma barwy Świata.
Czerwień rozgrzanej złości.
Błękit nieskończonej nadziei.
Zieleń nowego początku.
Czerń żałobnej rozpaczy.
Bezkres szarego spokoju.
I biel ogromnej pustki
.
On zrozumiał jak bardzo ją kochał dokładnie w tym momencie, gdy ona powiedziała, że nic z tego nie będzie.
Miłość, tak jak wszystko na tym Świecie ma datę ważności. Podobnie jak badanie techniczne samochodu, czy polisa na życie.
Przeterminowana jest niezdrowa i ciąży jak kotwica.
Wiem. Wiem, że nie jest ważne to gdzie byłeś, kogo znasz i co posiadasz. Nie
mają większego znaczenia literki przed nazwiskiem, tytuły i nagrody.
Nie jest ważne to, kim wykreowałeś się w sieci. Nie jest ważne nic, gdy
ubrany w nie swój strój grasz rolę w teatrze życia.
Ważne jest to co się wydarzyło, gdy opuściłeś swoją strefę komfortu. Cenne
jest to czego doświadczyłeś, to ile razy płakałeś i ile razy wywołałeś uśmiech
na ludzkiej twarzy. Ważne jest to czego się nauczyłeś i to czego nauczyłeś
innych. To kiedy twoje słowo podniosło na duchu bezsilnego.
Liczy się to o kim marzysz przed snem i to o czym myślisz po przebudzeniu.
Relacje są ważne, ludzie są ważni i nasza historia jest ważna.
Bez pudru i kreacji.
Maski i gry.
Potknięcie na starcie czasem uczy więcej niż medal na mecie. Prosty błąd
może dać więcej niż rozwiązanie skomplikowanego równania.
Wszystko ma swój sens i cel, który widzimy tylko wtedy gdy pragniemy
dojrzeć.
Zwykle jednak nie chcemy.
I nie wierzymy.
A przecież na wszystko jest czas.
Zawsze jest czas by zacząć na nowo.
Od zera.
______
Mam trzydzieści trzy lata i życie zapełnione przestrzenią z etykietą
„nieważne”.
Byłem bezdomny w Kijowie,
utknąłem głodny pod Pragą,
gubiłem świadomość w hotelach,
wegetowałem w maltańskim szpitalu.
Wypadki były dość częste.
Liczone w liczbach nie cyfrach.
Nagrody.
Ich było wiele.
Pamiętam Hymn.
Gdy byłem na scenie.
Pamiętam wyrok sądowy,
Ulga, po krótkiej przygodzie.
Upadki spektakularne.
Wpierdol co boli do dzisiaj.
Często błądziłem.
Odnajdywałem czasem.
I teraz nie wiem czy jestem
po dobrej czy złej stronie życia.
To były te pęknięcia o których mówi się dodając przymiotnik “mikro”. Pojawiają się na długo przed ostatecznym upadkiem.
Niewidoczne gołym okiem, znacznie osłabiają strukturę betonu. Budowla stworzona z ułomnym artyzmem ludzkiego działania staje się mało trwała.
Chwiejnia.
Aż ostatecznie upada i wielu pyta, jak to możliwe?
Otóż możliwe.
Zwyczajnie.
Taka piękna katastrofa tej ciepłej zimy.
Myślami błądzę po swojej przeszłości,
w zdania układam pojedyncze wyrazy.
Nadzieja,
Noemi, Malika,
nieobecne córki z nieaktualnych planów,
nieaktualne plany z zamkniętego rozdziału przeszłości.
Leniwie życie dalej się toczy.
A My dalej jesteśmy
od siebie
niż
kiedykolwiek.
Przy Wielkanocnym stole
pięć pustych miejsc,
a wszystkich miejsc jest sześć.
Chłód, lód
z whisky
mieszam kolę.
Alleluja!
Boże Narodzenie bez choinki.
Wielkanoc bez święconki i jajka.
Święta bez rodziny.
Serce bez miłości.
Ciało bez ducha.
Przeszłość bez przyszłości.
W głowie kwitnie bez
miar smutku.
Nic nie warte słowa kiedy próbowaliśmy wszystko od nowa. Bezsensowne nowe początki i trzy przecinki zamiast jednej kropki.
Były narodziny i śmierć. Był ślub i rozwód. Był płacz. Były skoki. I zerwana lina, co uniemożliwiała ruch w górę.
Było kino i film. Tani dramat dla mas, grany przy aplauzie ślepych.
Był diabeł rogaty. Były kwiaty i misie.
Mi się wydaje, że było już wszystko.
A jeśli twoje wczoraj to fikcja?
Podane sztucznie czyjeś pragnienia.
Syntetyczne uczucia, cyfrowe słowa,
wirtualne miejsca w których nie byłeś.
Co jeśli nie ma twojego dzisiaj?
Miłości będącej chemicznym żartem,
emocji wszczepionych elektrycznym impulsem.
Spacerów w nieznane ze sztucznym strachem.
A jeśli nie będzie twojego jutra?
Wiary podanej z wyłączeniem rozumu.
Projekcji ludzi, zwierząt i roślin.
Cyfrowej przestrzeni, cyfrowych istot.
Co jeśli?