Wakacje mijają szybko. Tak jak ten rok, który już za nami.
Jak przyjaźń.
Jak miłość.
Jak życie.
Wakacje mijają szybko. Tak jak ten rok, który już za nami.
Jak przyjaźń.
Jak miłość.
Jak życie.
Dzieci mają dzieci.
Starzy znajomi przemienili się w nieznajomych z przeszłości.
Dawne marzenia zostały spełnione,
część z nich odłożona w czasie,
a część na zawsze pogrzebana.
Ja coraz mniej pamiętam ze swojego dzieciństwa. Jedynie szczątki dawnych emocji pozostały mi w głowie.
Czuję też, że już w pełni rozliczyłem się z mirażami w mym życiu.
To chyba „spełnienie”?
Jestem szczęśliwy z tym wszystkim co mam. Ze swoją przeszłością. Z wielką miłością. Z chwilami zwątpienia i pełną nadzieją.
Tak mocno osiadłem w tym co jest tu.
I teraz.
Nie tęsknię już tak, jak tęskniłem wcześniej. I nie chce wrócić do swojej młodości.
Chociaż wspomnienie analogowych lat dziewięćdziesiątych, ma dla mnie posmak beztroskiej radości.
I wolności.
Wolność mam taką, o jakiej marzyłem.
I święty spokój.
I przeszłość.
I przyszłość.
Ale najlepiej mi w teraźniejszości.
Z nowym początkiem.
U progu wieczności.
„Zapamiętuję wszystko więc staram się widzieć mało”
– A my staramy się widzieć dużo i nie pamiętać nic.
Zagłuszać.
Dzień po dniu.
Poznałem siedem grzechów głównych. Wiem czym jest gniew, lenistwo i niemiłość. Spacerowałem nieświadomie po życiu, mieszając alkohol z myślami.
Nieobecny w swym życiu,
pogrążony w nieżyciu.
Niewolny.
Wolny.
Tak.
Wiem czym jest zraniona dusza, draśnięcia zszywane igłami.
Lecz.
Spięte agrafką skrawki, wciąż tworzą spójną całość.
Emocje bez nazwy,
życie dryfujące pomiędzy dziś i wczoraj,
marzenia zagubione w ogromnym oceanie istnienia.
Nigdy nie chciałem pominąć żadnego etapu,
chciałem być zawsze prawy i wierny.
Nie chciałem dróg na skróty,
lecz nie tak łatwo kroczyć
krętą ścieżką
życia.
“Camino” pociągało mnie od zawsze, nie pamiętam co było tego przyczyną.
Może skaliste wybrzeże lub skąpana w blasku słońcu przyroda.
Może ludzie i unikatowe doświadczenie drogi.
Nie wiem.
Nie pamiętam.
Rozważając i odrzucając kolejne rodzące się w głowie przeszkody zdecydowałem, że nadszedł już czas. Włóczęga po Hiszpanii porządkująca życie. Jezusowy wiek dla uśmiercenia błędnych przekonań.
Rozliczenie przeszłości w ekspresowym tempie kilku tygodni.
Ja.
Mariusz.
Szczęśliwy, doświadczony drogą człowiek.
(Anno Domini 2021)
Pierwszy w wyścigu, ale zdyskwalifikowany za zbyt szybki chód i podbiegi.
Gdy inni zwyczajnie w swoim tempie zmierzali do celu.
Nie znałem zasad tej gry.
Nie znałem zasad życia.
Lecz uczę się wciąż.
I gram.
Próbując ogarnąć na czym te zawody polegają.
Pisarz umieszcza zdania w książce. Tak jak rozbitek w szklanej butelce zamyka swoje błaganie o Życie.
Camino zmienia.
Camino otwiera.
Dla mnie to dyskusja pomiędzy odwagą, a strachem.
Komfortem, a życiem w pełni prawdziwym.
Ukrytym w rozmowach o ideach,
energii i pełnej wolności.
Niespokojne poranki.
Noce w przygodnych miejscach.
Prażące słońce i nieuchronna wizja deszczu.
Dom niesiony na plecach i serce otwarte na człowieka.
To moje Camino,
mój początek przyszłości
i ostateczne pożegnanie przeszłości.